Dzięki Piotrowi Szewcowi odkryłem dla siebie, a właściwie zacząłem poznawać twórczość nestora grafików łódzkich, Leszka Rózgi. Nie wiem skąd się to zainteresowanie wzięło u Piotra, ale na początku nowego stulecia, inspirowany konkretnymi rysunkami i akwafortami Rózgi, jął pisywać interesujące ekfrazy, które znalazły potem swoje trwałe miejsce w tomie Całkiem prywatnie z 2006 roku. Okładkę książki poetyckiej autora Zagłady zdobi barwna, “ekspresjonistyczna” grafika pt. Miasteczko Bełz.
Następnym krokiem do poznania Rózgi, twórcy urodzonego w Zgierzu w 1924 roku, współorganizatora Wydziału Grafiki łódzkiej PWSSP, profesora, wykładowcy, podróżnika, przygodnego poety, było zaznajamianie się z jego bogatą stroną w Internecie, pokazującą prace graficzne od roku 1949 aż po 2008. Rok 2008 przynosi cykl grafik kreteńskich wcześniej Rózga portretował inne okolice – polskie pejzaże i prowincjonalne zaułki, miasteczka, naturę w różnych sezonach, kobiety, zioła, kwiaty i ptaki.
Pierwsze, pomijając pobyt na przymusowych robotach w Niemczech, były zapewne Rózgi “podróże do Polski”. Następuje potem stopniowa przemiana tematów, emocjonalnych napięć, wrażeń, którym artysta pragnie nadać kształt Widzialnego. Jak pisze we wstępie do dawnego katalogu Rózgi Henryk Anders: “Nie wyzbywa się jednak pewnej melancholii ‘nostalgicznych’ – jak sam je nazywa – tęsknot za jakimś innym światem, niekoniecznie barwniejszym i wspanialszym, lecz właśnie innym, wolnym od zgiełku, pełnym ciszy i ukojenia. Światem niby ziemskim, a przecież nierealnym, jak wymarzone wyspy szczęśliwości, owo legendarne Elizjum./_/ Rozległe bezludzia, wody i góry powtarzają się nie tylko w pejzażach fantastycznych, również w licznych szkicach z natury_”
Pojawia się więc konieczność wzbogacania doświadczenia oka i ręki: wędrówki po Europie, na Bliski Wschód i do Ameryki Północnej. Im bliżej naszej współczesności, tym krąg zainteresowań Artysty, obszar jego badawczych i poznawczych penetracji, wyraźnie się zacieśnia. Ale to piękne i mądre samoograniczenie – do krajobrazu i mitu Śródziemnomorza. Poświadcza to najnowsza wystawa artysty i wydany z jej okazji katalog, mieszczący “grafiki z lat 2001-2008”. Dominują trzy wielkie tematy – Wenecja, Toskania i Grecja/Kreta.
Wenecja – ta światowa stolica iluzji, lustrzane miasto mostów i balkonów, wodny grób i stary trakt świetnej Europy. Piękno i tajemnica, zjawy przeszłości pod promieniami czarnego Słońca, cienie getta, turystów, żeglarzy, więźniów i kochanków. Jakby zbiorowisko ciał poddanych okrutnej pandemii, majak sennej materii, dawnych twarzy z przymkniętymi oczyma – jeden wielki, płożący się blisko wody, płomień. Wszystko skłębione, tłoczne i w rudościach podobnych czuprynie księdza Vivaldiego, przemykającego pod murami Pałacu Dożów.
Cykl grafik toskańskich przynosi po tym “zgiełku” i parkosyzmach obrazów weneckich uspokojenie, ciszę, kontemplację dalekich wzgórz z rosnącą gdzieniegdzie i z rzadka grupą cyprysów i pinii między winnicami. Przychodzi na myśl praca wcześniejsza – Dziewczyna w renesansowym pejzażu – gdzie znajdziemy pokrewny, naśladujący precyzyjną kreskę Leonarda, krajowidok, i podobny odcień zgaszonej zieleni, jakby na chwilę Słońce przesłoniły przelotne obłoki.
Rózga odpowiada we wspomnianym katalogu na pytania wywiadu przeprowadzonego z okazji jubileuszu 85-lecia urodzin i 55-lecia działalności artystycznej: “Grecja, Rzym, chrześcijaństwo to nasza kultura, która promieniuje nieustannie. Ciągle potwierdza naszą siłę i słabość, dobro i zło. /_/ Miniatury – pejzaże polskie i podmalowane pejzaże śródziemnomorskie to usiłowanie zatrzymania w mojej pamięci zachwytu przyrodą i pięknem, ale również moja intymna wypowiedź własna. Żyję i we mnie jest wszystko. Patrzę na człowieka, który jest podobny do innych, tych którzy byli i tych, którzy będą./_/ Nie uciekam od chaosu współczesności, ja go nie widzę. Przeżyłem wiele ‘chaosów’. Wszystko przemija, tylko przyroda jest niezmienna_ a my i ja od niej zależni, trwamy”.
Jeszcze inny Rózga jawi się w cyklu kreteńskim, składającym się bodaj z dziesięciu prac, część z nich to suchoryty, inne wykonane techniką mieszaną – to podmalowane akwarelą akwaforty. Grafiki wyraziste, większych rozmiarów, bo przecież wielokrotnie Rózga przyzwyczajał nas do eleganckiego drobiazgu, detalu, kojarzył się z miniaturą_
Przyjrzyjmy się tytułom: Podejrzenie albo Satyr i Menady, Popołudnie Fauna, Cztery pory, Sen Europy, Kreta – Vaj ( Vai – to przedstawienie pięknej zatoki z piaszczystą plażą, na wschodnim wybrzeżu wyspy), Ikona, Minos, Ariadna, Droga, Mity.
Część z nich nawiązuje bezpośrednio do mitologii greckiej w jej wersji “wielkiego mitu kreteńskiego”, czyli opowieści o uprowadzeniu przez Zeusa-byka Europy, kreteńskim królu, królewnie z kłębkiem zbawczej wełny i biednym Minotaurze. Inna grupa przypomina “mit dionizyjski” – bachantki z orszaku Dionizosa, tańczące w ekstazie, szalone, nieobliczalne (to one przecież uśmierciły Orfeusza!); widać tu ogromną energię i witalizm kogoś o bujnej naturze, wystawionego na pokusy zmysłów, zwierzęcego na poły i nienasyconego. Mocna jest, pokryta czarnym włosem, ręka Dionizosa.
Inne zupełnie są barwne pejzaże wyspy Minosa – nadmorskie skały, różne odcienie nieba i morza, bezludna surowość pejzażu. Ale jednak ktoś tu jest – oni dawni czy my przyszli? Wędrowcy, wieczni turyści wszystkich czasów? Filozofowie, badacze, marzyciele rozmaitych epok? Widać zaledwie kontury, kreski, napowietrzne sylwetki, profile, przeniesione może wewnętrznym okiem z czarnofigurowej scenki z jakiegoś naczynia. To jakby duchy błąkały się po morzu, nawiedzały skrawki ziemskich ojczyzn.
Przenikają się tu dwa światy, fizyczny i metafizyczny, mocne ciała ziemi i wody o wyrazistych płaszczyznach i duch dawności, świętej myśli, mitologicznej prawdy o bogach i ludziach. Wiecznym porządku, który dziś może zaledwie przyśnił się w godzinie sjesty.
Wszak notuje Rózga w pewnym zapisie lirycznym z katalogu Stoję na krawędzi (Łódź 2003), że:
Drogi filozofa nigdy się nie kończą,
Pną się w górę, schodzą w otchłanie,
Ulatują, nikną, kamienieją,
Zamieniają się w nieskończoność.
(Egea – droga filozofa)
Wędrówka Leszka Rózgi zaczyna się od rejestracji brzydoty, turpizmu świata w pierwszych cyklach grafik: Ruderach, Reliktach, Śmietnikach, by odkryć inne pejzaże i przejść do rozmowy o pięknie świata, zobrazować wielokrotnie zachwyt, harmonię, spokój greckiego “wiecznego momentu”.
Dalej jest już tylko droga do Elizjum, przylepiona jak gniazdo jaskółcze do cielska Białych Gór, niknie wędrowcowi za horyzontem.
Kraków, w marcu 2009