Rozmowa z redakcją “Projektu” 1975, nr 5/75/108.
Cała moja twórczość zaczęła się od chwili zaakceptowania siebie, innymi słowy, od uświadomienia sobie swojej słabości i siły, niedostatków i moich możliwości. Przestałem chcieć być kimś innym. Zacząłem w sobie szukać innych, potwierdzać siebie w sobie, znajdować siebie w innych. Całe moje myślenie, moja “samotność”; jest moją twórczością, a twórczość moja – moim życiem. Jest opisaniem moich myśli i uczuć, jest rozmową z samym sobą. Każdy etap życia zamknięty sprawami mnie osobiście bardzo dotykającymi, uzewnętrzniany jest w moich pracach. Jest prawdą, uczciwą, naiwną być może, prawdą o mnie. Tym samym, choć wydawać się może, że wypowiedź moja jest dla mnie przeznaczona – adresowana jest do wszystkich. Poprzedni cykl był cierpieniem człowieka przykutego, spętanego, wrosłego w ziemię, nie mogącego wyzwolić się z niewoli własnego Ja, ostatni jest spojrzeniem “z góry” – z przestrzeni. Inaczej można by powiedzieć, że jest spojrzeniem dzisiaj na wczoraj, albo, że jest usiłowaniem znalezienia “dzisiaj”. Nie umiem wytłumaczyć dlaczego zaszła tak radykalna zmiana. Może nareszcie zrozumiałem “ślimaka”, może teraz chcę być “ptakiem”? Czy to jest w “rzeczy samej” zmiana? Pracuję cyklami. Cykle zamykają pewne etapy, w których albo było pytanie, albo relacja, lub znalezienie odpowiedzi… … Jest mi dane żyć w czasach obecnych. Świat nie jest mi obojętny. Jestem zależny, jak każdy z nas, od wszystkiego, co nas otacza, co na nas wpływa, ale nie oznacza to, że chcę być obojętny. Czuję potrzebę zaznaczenia siebie, konieczność działania, czuję współodpowiedzialność za świat. Rolę artysty i plastyki widzę właśnie w tej wielkiej odpowiedzialności, ciągle za mało budzimy człowieka w jego strefie świadomości… … Rolą i zadaniem naszym jest wzbogacanie nas wszystkich na wiele sposobów. Przede wszystkim należy budzić sumienie i miłość “z wiarą” w człowieka i dla dobra człowieka. Brzmi to mentorsko, ale artysta musi być moralizatorem.
Moje motto (1978)
1. Być sobą
2. Wyrażać uczucia
Nie będąc malarzem jednego obrazu ulegam wielu sygnałom. Zainteresowanie człowiekiem i naturą oraz związkami między nimi zachodzącymi przedstawiam w trzech płaszczyznach: treści obrazowej, warstwie estetyczno-formalnej oraz filozoficznej. Te trzy warstwy przenikają się wzajemnie i zależnie od predyspozycji i gotowości psychicznej ulegają rozumowi lub intuicji.
Wyjątek z listu z 1979 roku.
… Zawsze inspirowała mnie powierzchnia nieskazitelnie czysta: płótna, ściany, kartonu. Ekscytowała, budziła pragnienie zostawienia na niej śladu, zniszczenia pierwotnej czystości. Powstały ślad działania znów inspirował do dalszej pracy i konfrontacji z całością powierzchni. Oczywiście przy malowaniu czy rysowaniu iluzji rzeczywistości: przyrody, portretu, aktu, przedmiotu proces działania przebiegał inaczej, odwrotnie. Najpierw spoglądałem na dany obiekt, później na powierzchnię, np. kartonu, na którym zostawiłem ślad, który znów dawał impuls do konfrontacji z obserwowanym “światem” i tak ciągle porównywałem te dwa “światy”, by w końcu ślady powstałego nowego zaakceptować i skończyć, czy nie dokończyć… przerwać działanie…
21 IX 1995-po powrocie z USA
Szeregując zdjęcia i foldery z USA snuję też refleksje na temat tych trzech tygodni. Kraj olbrzymi. 3000 mil przebyte poprzez pustynie, prerie, parki narodowe, dają asumpt do myślenia o małości człowieka, jego marności wobec przyrody i ziemi. Twórczość ludzka w zasadzie inspirowana jest światem zewnętrznym, przyrodą i jej tajemniczością… W zasadzie głębiej spoglądając widzimy, tj. ja widzę wyraźnie, że wszystko, co człowiek stworzył i tworzy jest już gotowe w świecie przyrody. My tylko odtwarzamy i przetwarzamy. Jesteśmy echem wielkiego głosu i próbujemy tylko, ciągle próbujemy z nadzieją, że w końcu, być może uda nam się zbliżyć do tajemnicy prawdy istnienia.
Fragmenty wypowiedzi Leszka Rózgi, udzielonych w wywiadzie Ewy Szemplińskiej dla “Rzeczpospolitej”, w grudniu 1995 r. pt.”Bliższa jest mi Florencja”
Grafika wymaga precyzyjnej techniki, rygorystycznego opanowania warsztatu i długiej, żmudnej pracy. Po kilkudziesięciu godzinach nadal nie wiem, czy nie popełniłem błędu. Dopóki nie wykonam pierwszych odbitek, nie mogę być pewny efektu. Rysunek jest formą bardziej spontaniczną i impulsywną, dlatego po grafikach chętnie tworzę rysunki. To jak odpoczynek w ciszy po długim słuchaniu muzyki.
***
Zawsze ważniejsza jest dla mnie forma. Klasyczny malarz buduje formę kolorem, cieszy się zestawieniem barw, a dla mnie kolor jest tylko uzupełnieniem i wzbogaceniem aury, której nie uzyskałem kreską. Gdyby odwołać się do tradycji i porównać szkołę wenecką, z której wywodzili się malarze koloru, i florencką, w której dominował rysunek, perspektywa, perfekcjonizm kreski, to bliższa jest mi Florencja.
Katalog wystawy p.t. Toskania w Castello di Ama w 1996 roku.
Dlaczego Toskania? Wracam do źródeł. W pewnym wieku człowiek skłonny jest z perspektywy lat przebytych spojrzeć wstecz krytycznie. Szuka prawdy poza sobą. Wszystko przemija, a to, co jest inspiracją dla tego, co widzi, słyszy, czuje, istnieje poza czasem. W przyrodzie jest wszystko. Gdy oglądam obrazy mistrzów renesansu, poza ich treścią i formą istnieje notacja pejzażu. Treści i formy przemijają, a pejzaż, w tym wypadku pejzaż Toskanii, pozostaje taki sam, niezmieniony, niezmienny. Budzi się refleksja, ja przeminę, a te wzgórza, ten zapach, to niebo,
cyprysy pozostaną, pozostanie też duch miejsca. Pozostanę również “ja” w “mojej” Toskanii. Dlatego Toskania.
Refleksje. Podsumowanie wrażeń i myśli po podróży izraelskiej, 1997.
Przede wszystkim zostałem oczarowany miejscem i przyrodą. Miejsce i świadomość o tym miejscu, gdzie przez wieki kształtowała się duchowa kultura współczesnych narodów, gdzie wyrosły trzy mity, trzy religie powstawały, gdzie przez wieki cała ludzkość kształtowała swoje współczesne oblicze ze swymi wspaniałymi osiągnięciami i przekleństwem, z miłością i nienawiścią, które w nas ciągle tkwią, a tu jakby wyraźniej widać. Tu człowiek uprzytamnia sobie swoją dwoistość. Przyroda niezmienna od setek tysięcy i milionów lat, przykuwa uwagę i promienieje z taką siłą, że człowiek jest świadom swojej nicości i świadomy zależności od nieskończonego, którego jest częścią. Aura tego miejsca, którą przeczuwałem, wypełniła mnie i tkwi mocno. Jestem niczym.
Po obejrzeniu wystawy – Die Epoche der Modernę Kunst im XX Jarhundert w Berlinie – Gropiushaus
w czerwcu 1997 roku.
Hermetyzm sztuki abstrakcyjnej powoduje, że coraz częściej artyści, którzy abstrakcji, w szerokim rozumieniu, ulegli, usiłują znaleźć sposoby umożliwiające połączenie form i konstrukcji obrazów z działaniem na poły duchowym i przedmiotowym. Sztuka, która zrywa z przedmiotowością nie nawiązuje do świata, który nas otacza, do przyrody, w której i mikro- i makroświat jest zawarty, staje się tylko czystą dekoracją.
Prawdziwa sztuka człowieka związana jest z ziemią i życiem duchowym istoty ludzkiej. Mody przemijają, cywilizacje przemijają, ideologie przemijają, a prawdziwa sztuka człowiecza trwa i trwać będzie tak długo, jak człowiek istnieć będzie.
Fragment wypowiedzi Leszka Rózgi z wywiadu udzielonego “Gazecie Wyborczej” we wrześniu 1999 roku, który przeprowadziła Marzena Bomanowska, z okazji 75 – lecia urodzin artysty, pt. “Przygody mojego zawodu”
Cała moja twórczość to jakby rozmowa z samym sobą i również obserwowanie siebie z boku.
Mam wyrobiony odruch rysowania.Czasami jestem realistyczny i precyzyjny, a kiedy obserwuję coś bliskiego grotesce, takie są moje rysunki. Niekiedy powstaje coś intuicyjnie, co dla mnie też jest niespodzianką. Cały czas zachwycam się, czegoś nienawidzę, pragnę albo się spowiadam. Jestem szczery w stosunku do siebie, wypowiadam się w twórczości plastycznej. Niektórzy zarzucają mi, że tak się zmieniam. Każdy okres mojego życia jest dla mnie inny. Ja nie odrzucam dawnych prac, nawet z ciekawością przyglądam się temu komuś, kim kiedyś byłem, ale już nie jestem.
Po wystawie Paula Klee w Hamburgu, 30 VI2000 roku.
… malarstwo dzieci zawsze mnie głęboko porusza i zachwyca. Jest takie prawdziwe i dziewiczo
niewinne. Chodzę po wystawach i rzadko, bardzo rzadko coś dla siebie znajduję, a na wystawach
malarstwa, czy rysunków dzieci ciągle jestem podekscytowany…
… Wśród artystów znanych i uznanych znajdowałem swoich mistrzów. W każdym okresie życia
czyjaś twórczość coś mówiła, lub czegoś uczyła…
… ostatnio najbliższymi mi duchowo są Paul Klee i Pablo Picasso … u nich widzę “mądrość”,
intelektualną wiedzę i pierwotność, naiwność dziecka…
Oto sens, jak najdłużej zachować w sobie dziecko. Marzę, by wyzwolić się z doświadczeń,
studiów, wiedzy i stać się bliskim dziecku, które gdzieś we mnie głęboko tkwi. Ciągle się do tego
zbliżam, a To ciągle się oddala…
20 VIII 2002
Twórczość Mozarta, utwory Mozarta, muzyka, jak zresztą każda muzyka, trwają w czasie. Mozartowskie koncerty budzą uczucie drogi, przestrzeni, podróży; budzą żywe obrazy przyrody, ciszy, spokoju, refleksji nad przemijaniem. Odrywają od bieżących chwil. Unoszą nas, mnie ponad czasem i zarazem utrwalają mój czas we mnie. Godzą sprzeczności losu, godzą niepokoje istnienia. Jestem, dzięki tej muzyce ponad i znów mogę iść swoją drogą dzisiaj i jutro, z ciekawością tego, co mnie spotka, z refleksją wczoraj.
19 IX 2002
Ktoś zapytał: dlaczego opisujesz swoje sny? Nie umiem odpowiedzieć, dlaczego. Ot, czuję potrzebę. Od lat pewne sny prześladują mnie, niektóre coś znaczą, niektórych nie rozumiem, inne są dziwnie prawdziwe, a nawet nie boję się tego stwierdzić, prorocze. Są to wizje, które pozwalają mi zrozumieć siebie, świadczą o mnie. Jestem przekonany, co zresztą nic nowego, że życie nasze składa się z rzeczywistości dnia i rzeczywistości nocy. Te dwie płaszczyzny, świadomości i podświadomości tworzą całość psychiczną. Moja twórczość w pewien sposób też od snów jest zależna. Oczywiście, nie wszystkie sny pamiętam. W pamięci zostają te, które jakoś ważą w moim życiu.
Od najwcześniejszych lat dziecięcych śniłem pod wpływem bodźców, sygnałów nocnych, lub silnych przeżyć za dnia. Również ciało moje dawało mi znaki w śnie, ale te nie były i nie są tak ważne i zaledwie je sobie przypominam.
… Znajomy, z którym w latach czterdziestych byłem na przymusowych robotach przypomniał mi niedawno mój sen z kwietnia 1945 roku. Byliśmy internowani w miejscowości Lintorf, niedaleko Duisburga. Cały ten okręg, tzw. Ruhrgebiet był zamknięty przez Armię Amerykańską w kotle, który nazwano Todeszone”. Pracowaliśmy przy umocnieniach obronnych. Ciągły ostrzał artyleryjski i naloty budziły strach. Panował głód. Z utęsknieniem czekaliśmy końca wojny. Niemcy hitlerowskie dogorywały. Którejś nocy miałem sen. Piękna słoneczna pogoda, ludzie świątecznie ubrani, panuje nastrój radosny. Stoję na jakiejś ulicy, którą przejeżdżają czołgi, słyszę głosy i jeden wyraźny: dwudziestego siódmego kwietnia. Obudziłem się raptownie i krzyknąłem: dwudziestego siódmego kwietnia zostaniemy wyzwoleni. Współtowarzysze niedoli też się zbudzili. Niektórzy mówili: dałby Bóg. Za niecałe dwa tygodnie 27 IV rzeczywiście byliśmy już wolni.
15 VII 2003
W chasydyzmie słowo CHIDUSZ to jak dzieło sztuki, to jak tworzenie dzieła. Bardzo mi to odpowiada, np. płótno, papier, powierzchnia, na której powstaje coś co jest zniszczeniem pierwotnego stanu powierzchni, która w swej czystości nieskalanej dawała nadzieję na powstanie niezliczonej ilości dzieł, arcydzieł, kiczów… Tworzenie jest zarazem odkrywaniem nieskończenie wielu światów. Czy istnieje skończone dzieło? Nie ma dzieła skończonego. Każdy odbierający, odkrywający tworzy na nowo, odkrywa w sobie nowe. Każda nowa rzecz, każde słowo” daje asumpt do nowego odkrywania; każdy zaś odbierający, odkrywający utwierdza się w sobie i poprzez siebie. Tak więc każde Dzieło Sztuki posiada w sobie ukryte prawdy i życie, które staje się nieskończenie otwartym ciągle i zawsze.
2 VIII 2003
Młody człowiek zapytał mnie: co to znaczy być artystą. Byłem w kropce. W zasadzie nie wiem co to znaczy. Kiedyś słyszałem, że artysta jest inżynierem dusz. Stwierdzenie to było dla mnie śmieszne. Pytający zwrócił się do mnie przeświadczony, że jestem artystą i udzielę mu wyjaśnień; ale ja czuję się raczej rzemieślnikiem. Posiadam pewne wrodzone umiejętności, które kształciłem, chcąc mieć zawód, z którego będę mógł żyć i utrzymać siebie i ewentualnie rodzinę; podobnie jak szewc, krawiec i im podobni. Na zamówienie mogę wykonać portret, namalować pejzaż, mogę ilustrować książki, robić plakaty itp.- proszę bardzo. Malarstwo ścienne? – a jakże, znam, znam różne techniki. Jestem też grafikiem, zajmującym się wklęsłodrukiem, jestem zawodowcem, umiem.
Mógłbym żyć w poprzednich wiekach i też sprostałbym wyzwaniom i zamówieniom.
Rysuję i maluję też dla siebie, oddając swoje nastroje, myśli, tęsknoty, pragnienia, zachwyty, gniew 1 pogardę i to jest tylko moje i stało się moim życiem. Rzemieślnik stał się poetą? Czy to jest sztuka? Czy to znaczy, że jestem artystą? Nie wiem.